Powiadomienia

Witajcie drodzy Czytelnicy.
Jeśli Wam się podoba i chcielibyście więcej treści, więcej rozmaitości, więcej słów pobudzających wyobraźnię i doznania, proszę zostawcie jakiś znak w postaci komentarzy, wypełnijcie ankietę. Będzie to dla mnie znak, że warto tworzyć, a tworzę dla Was wszystkich, gdyż sprawia mi to przyjemność :)

niedziela, 27 września 2015

Części samochodowe (opowiadanie gejowskie)




Dźwięk zamykanych drzwi wyrwał mnie z zamyślenia i, co tu nie ukrywać, wystraszył mnie lekko.
Było już grubo po godzinie 20, szef już dawno pojechał do domu, ja sam zostałem w warsztacie.
Usłyszałem głos nieznajomego
- Dobry wieczór, mogę na sekundę? Potrzebuję pilnie porady - głos należał do wysokiego bruneta w czarnej kurtce, ujrzałem go obracając się do niego przodem. W ręku nadal trzymałem pojemnik ze smarem, miałem nasmarować niektóre części z rozebranego silnika. Twarz na pierwszy rzut oka wydała mi się sympatyczna. Powiem nawet więcej, przystojne ciacho z niego!
- Dobry wieczór. W zasadzie już zamknięte - odparłem przyglądając mu się baczniej, jego niedogolonej twarzy; trzydniowy zarost to coś, co mnie zdecydowanie kręci. I to spojrzenie, nie miałem okazji wcześniej widzieć czegoś takiego, jakiś nieznajomy błysk w oku, zapowiadający jakąś niespodziankę.






- A w czym leży problem? Czym mogę służyć?
- Taak- rzucił przeciągle - Jest problem z pewną częścią, której nie mogę utrzymać w ryzach.
- A która konkretnie? Coś ze sprzęgłem, rozrząd? - zapytałem zupełnie nieświadomie i z profesjonalizmem w głosie.
- Tak. Konkretnie ze sprzęgłem, z wajchą...
To mówiąc zrobił pomału kilka kroków w moją stronę, nadal stałem przy półce z narzędziami, pojemnik ze smarem odstawiłem na stół obok. Jego ręce zwisały luźno wzdłuż ciała. Poczułem się nieswój, tylko jedna lampa górna była w tej chwili włączona, część zakładu była otulona w cienie. Słychać było delikatne buczenie tej lampy, tuż nade mną.
- Rozumiem - przełknąłem ślinę starając się opanować, starając się opanować. Od nieznajomego biła dziwna energia, nie potrafiłem jej rozszyfrować. - Jest Pan obecnie samochodem? Myślę, że to może być poważna sprawa, mógłbym spojrzeć i zobaczyć co jest nie tak. Na drodze może to zagrażać bezpieczeństwu.
- Bezpieczeństwu, mhm - przytaknął. Dziwnie się prowadziło tę rozmowę, ale cóż, co klient to inny typ rozmówcy, trzeba się dopasować. Odwróciłem się na moment, by chwycić leżącą na półce szmatkę, chciałem wytrzeć ręce, kiedy nagle poczułem silne kopnięcie w plecy. Wpadłem na półkę i rękoma strąciłem kilka rzeczy, które narobiły rabanu spadając, sam upadłem niezdarnie na kolana.  Poczułem ból. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Ty cwelu pierdolony! Jebana, niedomyta cioto! - Zaczął krzyczeć nieznajomy.
Odwróciłem się pędem w jego stronę.
- O co ci kurwa chodzi?! Co ja ci zrobiłem?! Co to do cholery ma znaczyć?! Próbowałem dowiedzieć się co właśnie zaszło. Taki nagły zwrot akcji był dla mnie szokiem.
- Chcesz kasy? Tak? Bierz i spadaj stąd! Zostaw mnie! - dodałem po chwili czując przyspieszone tętno, starałem się nie wpaść w popłoch. Choć zacząłem się bać. Nigdy nikt mnie nie napadł, nie wiedziałem, jak mam się zachować, jak reagować.
- Hahaha! - wyrwało się z jego gardła i pobrzmiewało w całym warsztacie.- Nie chcę kasy, ty kurwo niedojebana!
To mówiąc zamachnął się niespodziewanie szybko i dostałem w pysk. Poczułem ból szczęki, jednocześnie odrzuciło mnie w prawy bok. Upadłem na podłogę chwytając się za szczękę. Krew. Plułem krwią. "Kurwa, złamał mi nos!", pomyślałem. Próbowałem się podnieść, ale koleś był szybszy. Przygniótł mnie nogą, w zasadzie to mnie kopnął po raz kolejny. Nagły ból w klatce piersiowej spowodował, że nie mogłem złapać oddechu.
- Nie będziesz mi tu pierdolił o bezpieczeństwie na drogach, szmaciarzu, gdy sam się pierdolisz na lewo i prawo. Pewnie masz już syfa, obyś zdechł! Zajmij się swoim fiutem, zamiast obrabiać i nagabywać innych, ty pojebańcu!
O co mu chodziło? Totalnie nie rozumiałem całej sytuacji, O czym on nawija? Ja się puszczam? Przecież to bzdura! Byłem zbyt daleko od przycisku napadowego, nie miałem też komórki przy sobie, by po kryjomu zadzwonić albo wysłać wiadomość. Tylko do kogo? Przeleciało mi przez myśl, nie mogłem się skoncentrować.
- Odpierdol się od Tomka raz na zawsze! To mówiąc chwycił za jakąś część, nie zdążyłem zauważyć jaką i walnął mnie z całej siły. Zwijając się z bólu spojrzałem na niego, twarz mi ociekała krwią.
- Co się tak kurwa lampisz?! co, nie wiesz o co chodzi? Nie udawaj głupiego!
- Nie znam żadnego Tomka - odparłem z wysiłkiem.- Nie wiem o co ci cho..
W tym momencie spłynął na mnie kolejny cios i kolejny, okładał mnie z pięści. Nie miałem sił się bronić. Nie znałem żadnego Tomka i nie puszczam się na lewo i prawo. Jestem gejem, fakt, ale ukrywam się z tym, nie afiszuję tego światu. Nie miałem pojęcia skąd on o mnie wie i o co mu tak naprawdę chodzi.


Lampa buczała nade mną, słyszałem jego ciężkie sapanie i swoje walenie serca. Nie miałem pojęcia co dalej, jak to się wszystko potoczy, ale byłem gotowy na najgorsze.
- Zajebię cię, ty pizdo! krzyczał nade mną. Czułem, że opadam z sił, że opuszcza mnie świadomość.
Nagle ujrzałem niebiańską poświatę dookoła i w tym momencie straciłem przytomność.
                                 

* * *


- Dzień dobry panie Mateuszu. Słyszy mnie pan? - usłyszałem czyjś głos. Oczy nadal miałem zamknięte. Czułem się bezwładnie. Obolałe powieki nie chciały się podnieść. Nie wiedziałem co się dzieje, gdzie jestem i co się stało.
Przecież miałem właśnie szykować się do domu i... Kurwa! Przypomniałem sobie.
Chciałem się szybko poderwać na nogi i stanąć do walki o swoje życie, nie dam się temu frajerowi zabić. Będę walczył do końca.
- Panie Mateuszu, spokojnie - to słysząc poczułem, jak ktoś przykłada dłoń do mojej piersi i mnie przytrzymuje na łóżku. Mój umysł chciał zerwać się na równe nogi, a tymczasem nieznacznie się poruszyłem. Poczułem ból. Pomału spróbowałem otworzyć oczy.
- Panie doktorze, czy on wyjdzie z tego? To poważne? - usłyszałem gdzieś z oddali męski głos - Proszę zaczekać na zewnątrz i nie przeszkadzać - jakiś kobiecy głos nagle dotarł do mych uszu.
Lekarz, kobieta. Szpital, jestem w szpitalu, pomyślałem. "Ale jak? Dlaczego?" moje myśli stawały się niespokojne.
Nie rozumiałem wciąż i zacząłem się zatracać w dziwnych wizjach.
- Proszę zaczekać na zewnątrz, podaliśmy mu silne leki przeciwbólowe, powinien teraz odpoczywać- zdążyłem jeszcze usłyszeć słowa, lekarza jak się domyślałem. Szpital. Jestem bezpieczny. Nie wiedziałem, co się stało z tamtym facetem, nie chciało mnie to teraz obchodzić, czułem się bezwładny, bezsilny. Zasnąłem.


* * *


Otwierając oczy poczułem ból spowodowane wpadającym światłem. "Słońce" pomyślałem, kiedy już oczy przyzwyczaiły się do jasności. Za oknami była ładna pogoda, rozejrzałem się dookoła. Był to dwuosobowy pokój, z tymże jedno łóżko było wolne, tylko ja byłem w pokoju. Ściany miały przyjemny dla oka kolor, nie były białe, jak to miałem okazję się nasłuchać o szpitalnych barwach.
- Dzień dobry, obudził się pan. Jak się pan czuje? - zapytała pielęgniarka, która właśnie weszła do pokoju sprawdzić mój stan i dać nową kroplówkę.
- Co my si stał?- zapytałem nieporadnie, nie wiem czy to od leków, czy z powodu złamania, szczęka odmówiła mi posłuszeństwa.
- Wszystko będzie dobrze, proszę się o nic nie martwić, mamy pana pod kontrolą. Za moment przyjdzie lekarz i z panem porozmawia.
Patrzyłem, jak się szybko uwija z kroplówką, jak zerka na monitory życia, tak je nazywałem, i na mnie. Po chwili wyszła. Lekarz przyszedł pół godziny później.
Skontrolował mój stan, zbadał, osłuchał, w końcu odparł.
- Dobrze, że pana kuzyn w porę zadzwonił po karetkę, chwilę później i mogłoby być nieciekawe.
- Kusyn?- zapytałem się głupio i niewyraźnie.
- Tak, był tu wczoraj, powiedział, że dzisiaj też zajrzy tutaj po południu.
Czułem, że znowu tracę zmysły. Wszyscy moi kuzyni byli zagranicą, więc jak...
- Przyjechał zaraz za karetką i ciągle się dopytywał o pański stan. Chciał zostać na noc, ale powiedziałem mu, że i tak będzie pan długo spał, daliśmy panu silne środki przeciwbólowe, ma pan wszakże połamane żebra, wstrząśnienie mózgu i ogólne obrażenia ciała. Nieźle pan oberwał, na szczęście młody organizm to i szybko się pan z tego wyliże. - Uśmiechnął się do mnie szczerze. Poczułem się bezpieczniej. Tylko ten kuzyn mi nie dawał spokoju.
Znowu zasnąłem bezwiednie.
Po południu, kiedy się obudziłem, zobaczyłem niewyraźnie sylwetkę w drzwiach. Stała, nie poruszała się, nie słyszałem też niczego, oprócz dźwięku monitorów.
- Czcześć - usłyszałem ciepły, męski głos - Jak się czujesz? Podszedł do mnie nieco bliżej.
Poczułem się niepewnie, nie znałem tego faceta. Na oko miał jakieś dwadzieścia pięć lat. Dość wysoki, blondyn i, o moja zgrozo, nieogolony.



- Kijm ty jestesz?! -zapytałem niepewnie? - Dlaczszego siię podszyfasz pod mojego kuzyna??- próbowałem dociekać co się dzieje i kim jest ten koleś.
Stał tak chwilę nieco zmieszany, jakby szukał odpowiednich słów.
- To ja zadzwoniłem po policję i karetkę...- wyszeptał niemalże. I zaczął opowiadać. Przechodził niedaleko i usłyszał jakieś krzyki dochodzące ze środka, z warsztatu. Przez okienko zobaczył co się dzieje i od razu zadzwonił po policję i zaraz potem po karetkę, bo widział, jak tamten mnie okłada. Przyznał, że już chciał wkroczyć do akcji, kiedy na miejsce dotarł patrol policji, szczęście że był w pobliżu. Tamtego od razu rzucili na glebę i aresztowali. Nie wiedziałem, co powiedzieć, jedyne słowo jakie mi przychodziło do głowy, to
- Dziękuję ci.
- Co? A! Nie ma sprawy - odparł nieznajomy, chyba był zmieszany. Wytłumaczył mi, że podał się za mojego kuzyna, bo chciał wiedzieć, że się mną odpowiednio zajmą i czuł się w obowiązku dowiedzieć, co ze mną dalej.
- Ale lepiej ci już? - zapytał.
- Nie fiem. Słyszysz, jak mófię, mam spuchniętom buzie - odparłem wstydząc się nieco tej wymowy.- Ale chyba lepiej.
- To dobrze - uśmiechnął się. Ma ładny uśmiech, oczy wydały mi się od razu żywsze.
"Ma całkiem ładne rysy twarzy", pomyślałem. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, nie mam rodziny tutaj, więc w sumie cieszyłem się, że mam towarzystwo. Nie chciałem zostawać sam, troszkę się bałem zostawać sam. Opowiedziałem mu, co dokładnie zaszło wtedy w warsztacie. I dziwiłem się sobie, ale dobrze mi było w jego towarzystwie, czułem spokój, mimo że to był całkiem obcy mi człowiek. Rozmowa się rozwijała, próbowałem mówić, ale wychodziło mi to nieporadnie, zresztą mój gość, Patryk, jak się okazało, kazał mi nie mówić nic, nie przemęczać się. Wieczorem, kiedy byłem już sam, dużo myślałem leżąc tak na tym szpitalnym łóżku, podłączony do kroplówki. Zerkałem na pipczące monitory i dziękowałem, że dano mi szansę dalej żyć. Myślałem też o moim wybawcy. "Jak jakaś cholerna księżniczka ze mnie, mam swojego wybawcę, hehe" zaśmiałem się w duchu. Przez kolejne dni mój stan się stabilizował, szczęka już nie bolała, mogłem normalnie mówić, nie było złamania, obrzęk mózgu zszedł, zostały tylko zrastające się żebra, a to już proces trochę długo trwalszy. Patryk wpadał do mnie zobaczyć jak się czuję, czy mi lepiej i by porozmawiać. Obserwowałem, jak się uśmiecha i życzliwie na mnie patrzy. Czasami przynosił mi soki, owoce, mówiąc że kupił za dużo i sam tego nie zje. Mieszkał sam, rzuciła go dziewczyna, "Mhmm, dziewczyna" pomyślałem nieco zawiedziony, ale nie dałem tego po sobie poznać. Przyjechał tutaj na studia i tak już został. Tyle wiedziałem. Spodobał mi się jako facet.
Spędzał  u mnie dość długie chwile, na tyle na ile lekarz na to pozwalał, wieczorami zaczęliśmy do siebie pisać, ot tak po prostu zwykłe wiadomości. Pisał mi co robi, co na kolację miał, jak mu idzie pisanie konspektów do pracy i tym podobne. Starałem się nie napisać nic, co by mogło być uznane dwuznacznie. Raz mi się śnił. Miałem powracający koszmar, kiedy tamten przyszedł do warsztatu, zaczął mnie lać, a po chwili wbiegł Patryk, obalił tamtego i pomógł mi wstać. Po czym ja go nagle całuję namiętnie... Obudziłem się zdziwiony tym snem, zauważyłem też, że mam erekcję. Sterczący kutas odznaczał się przez kołdrę." Mam nadzieję, że nikt teraz nie wejdzie" pomyślałem. Czułbym się głupio tak ze sterczącą pałą, kiedy pielęgniarka czy lekarz mieli by stać tu przede mną.
Kiedy Patryk przyszedł do mnie popołudniu tego dnia, był wesoły, ale też jakby poddenerwowany czymś, wyczułem to. Patrzyłem na tego przystojniaka i zacząłem się obawiać, że coś się stało, że zaraz mi powie jednak, że ma żonę albo, że wylatuje na Antypody.
- Coś się stało? - zapytałem niepewnie.
- Nie, nie - zapewniał. Usiadł koło mnie. Jego wzrok był taki, nie wiem jak to określić. Ciepły? Pogodny? Z błyskiem? A może rozczuleniem?
W pewnej chwili podniósł rękę i skierował ją w moim kierunku, przez sekundę się przestraszyłem, że chce mi coś zrobić, walnąć chociażby, jak tamten...
Ale nie, skierował rękę za moje prawe ucho.
- Coś ci się przytelepało, jakiś farfol - uśmiechnął się niepewnie, po czym zabrał dłoń.
Poczułem jego dotyk, taki delikatny, nieznaczny, czułem, że przebiegł mnie dreszczyk. To było przyjemne. Delikatnie się uśmiechnąłem do niego.
- Dzięki.
- Mateusz, ja...- zaczął nieśmiało.
- Tak?
- Nie wiem, jak to powiedzieć. Nie chcę cie urazić, ani żebyś poczuł się obrażony.- to powiedziawszy zaczerpnął powietrza. - Mateusz.... polubiłem cię.
- No wiem, daj spokój, to ja jestem tobie wdzięczny za uratowanie mi tyłka.
Patryk przyglądał mi się i wierzcie mi, oddałbym wszystko, by wiedzieć co sobie w danej chwili pomyślał. Jego spojrzenie stało się takie intensywne, jakby coś sobie zarzucał. Serce zaczęło mi mocniej bić. Spojrzałem w stronę drzwi, były zamknięte, nie słyszałem żadnego ruchu na korytarzu. "Dobrze, lepiej żeby nam nikt nie przeszkadzał. To chyba ważne, co chce mi powiedzieć" przeszło mi przez myśl.
Tę chwilę ciszy przerwał jego ściszony głos.
- Mateusz, podobasz mi się. Jako facet. Ja..
Zbiło mnie z tropu to jego wyznanie. Zrobiłem poważną minę, serce mi waliło, czułem przypływ adrenaliny.
- Niee, przepraszam, to głupie, sorry, nie słuchaj mnie. Było minęło - powiedział od razu. W zasadzie to wystrzelił niczym karabin maszynowy. Lewą ręką przeczesał włosy, taki nerwowy, ludzki odruch.
- Patryk, słuchaj- zacząłem poważnie-  ja też chciałbym tobie coś powiedzieć. Możesz się zbliżyć? Nie chcę krzyczeć
- Pewnie.
Kiedy się nachylał w moją stronę, poczułem mocniej zapach jego wody toaletowej. Pachniał delikatnie piżmem i cytrusami, ten zapach podkreślał jego męski typ i charakter. Działał również na moje zmysły. Moje ciało w sekundzie obiegł dreszcz, miałem wrażenie, że bicie mego serca jest słyszalne nawet na korytarzu. Następną rzecz zrobiłem chyba nieświadomie. Kiedy się nachylił wystarczająco, ja podniosłem się i obdarzyłem go pocałunkiem.


Swoje wargi nieśmiało zbliżyłem do jego ust, jego zarost delikatnie drapał mnie w kąciki ust i brodę. Wargi miał tak miękkie, ale zarazem solidne. Zapach jego wody, zapach tego faceta doprowadził mnie chyba do szaleństwa. Sam nie wiedziałem co robię. Patryk odwzajemnił pocałunek. Delikatnie rozchylił usta, koniuszkiem wilgotnego języka napotkał moją górną wargę, czułem jego ciepło na swoich ustach. Szukał mojego języka, wślizgnął się jak na zaproszenie, przywitał się z moim językiem, oba zaczęły wirować i igrać ze sobą. Jego wargi, jego smak, on sam smakował niesamowicie, moje serce nadal szybko biło, oddech stał się przyspieszony. Czułem, że już dostałem mega erekcji i twarda pała odznacza się pod kołdrą. Nie dbałem jeszcze o to, czy to widać, czy nie. Ciepło i wilgoć jego warg spowodowało u mnie uwolnienie miliona endorfin, nie czułem nawet bólu żeber.


Chciałem, by ta chwila trwała i trwała. Nie dane mi jednak było, Patryk się nagle oderwał, lekko wystraszony.
- Ale.. o Boże...O Boże - powtórzył i dotknął prawą ręką usta przecierając je. - Ja chyba nie powinienem. Może lepiej, jak sobie pójdę - wyraźnie był spłoszony, choć to on zaczął.
Ja również wziąłem głęboki oddech i rzekłem do niego:
- Nie, posłuchaj. To ja przepraszam. Nie wiem, co mnie opętało. Jestem na lekach. I ten twój zapach. To wyznanie - sam zacząłem się nieco jąkać. Nie wiedziałem, czy czuć podekscytowanie, czy zmieszanie. A kutas nadal mi stał, jak twardy monolit. Mój gość również miał wybrzuszenie w kroczu, ale nie dał po sobie poznać. Zapanowała niezręczna sytuacja.
- Nie..nie.. to.. Mateusz, muszę już iść. Trzymaj się. Cześć - wybąkał i wyszedł szybkim krokiem.
Dziwacznie to wyglądało. - Patryk! krzyknąłem, na ile mi siły i żebra pozwalały, ale się nie wrócił.
I zostałem sam, ze swoimi myślami, które wariowały w mojej głowie, z opadającym kutasem i z bezsilnością. Nie mogłem nawet za nim wybiec.
Kiedy ostatnie promienie słońca schowały się już za horyzontem, w pokoju zrobiło się jakoś tak dziwnie pusto i zimno. Pielęgniarka przyszła podać mi leki, potem przyszedł lekarz na wieczorny obchód. Napisałem do Patryka wiadomość SMS, ale nie odpisał. " Kurwa! To nie miało się tak potoczyć! Spodobał mi się, ale chyba go spłoszyłem. Nie powinienem był go całować najwyraźniej" myślałem zły nieco na siebie. Leżąc tak i wpatrując się tępo w sufi usłyszałem delikatne pukanie do drzwi, po chwili się otworzyły i stanął w nich Patryk. Podniosłem się.
- Jak ci się udało wejść tutaj o tej porze? - zapytałem zdziwiony, a zarazem szczęśliwy, że go widzę
- Chodź, wejdź - zachęcałem go. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie, usiadł bok łóżka na krześle.
- Przepraszam, normalnie tak nie reaguję. Nie wiem co się ze mną stało - powiedział. - Wyznać facetowi, że mi się podoba, po czym uciec, kiedy otrzymało cię całusa. Nie wiem też czemu tak od razu ci to powiedziałem, jestem, no wiesz, lubię chłopców, a ty..a ty wcale nie musiałeś. I mogłeś mnie zdzielić po prostu po pysku. A tymczasem ty mnie pocałowałeś. Wybiło mnie to z rytmu i nie wiedziałem co robić, poddać się temu, czy przestać. I chyba się przestraszyłem. Ale... - wpadł w mały słowotok.
Uśmiechnąłem się do niego. - Ale co?
- Świetnie całujesz.... Pewnie wielu ci to mówiło, nie jestem pewnie odkrywcą roku. Ale to było nieziemskie, delikatne, namiętne i z męską siłą. Wiesz, bo ja... Ja się w tobie...
- Csiii - powiedziałem w jego stronę - nie mów tego. Nie teraz. - Nie lubię, gdy ktoś tak od razu chce wyskakiwać z takim wyznaniem, choć sam czułem podobnie, to nie, zdecydowanie to nie jest jeszcze czas na takie wyznania.
- Czułem, że muszę wrócić. Chciałem wrócić, nie mogłem się na niczym skupić.
Powiedział mi, że przekupił pielęgniarkę mówiąc, że przyniósł mi laptopa, bym się nie nudził sam. Poprosił, by nikt nam nie przeszkadzał, bo musimy omówić jakąś rodzinną kwestię.

Patryk usiadł na łóżku, kontynuowaliśmy rozmowę. Wyznał, że od półtora miesiąca mnie obserwował, wpadłem mu w oko, zadurzył się we mnie, ale to już sobie sam dopowiedziałem.
Byłem zdziwiony tym, że niczego nie spostrzegłem. Brawa dla mnie za spostrzegawczość!
Wtedy też tam był, blisko warsztatu. Widział tego gościa wchodzącego i zamykającego drzwi za sobą, ale nie podejrzewał niczego strasznego. Pomyślał, że to może klient po odbiór auta. Zaczął działać, gdy tylko usłyszał pierwsze krzyki, zadzwonił po policję i już miał wejść do środka na odwet, ale policjanci już przybyli, byli niedaleko. Gliny zabrały się za tego świra, a Patryk widząc, w jakim byłem stanie zadzwonił po karetkę. Złożył też wstępne zeznania. Fakt, u mnie też były gliny parę dni wcześniej, złożyłem zeznanie i wniosłem skargę. Resztą kazali mi się nie martwić, tylko wydobrzeć czym prędzej.
Wyznał, że jest nieśmiały z reguły, a to dzisiejsze wyznanie, no cóż, zbierał się długo na odwagę. I generalnie ostatnie wydarzenia pokazały mu, że trzeba działać i nie tracić czasu.
Gdybym zginął, nie miałby okazji mi tego wszystkiego powiedzieć.
Kiedy tak siedzieliśmy, wyciągnąłem do niego rękę i wyszeptałem - Chodź - i uśmiechnąłem się do niego. W swojej dłoni poczułem ciepło jego ręki, smukłe i solidne palce, delikatne w dotyku.
Przysunął się do mnie
- Nie obawiaj się - powiedziałem cicho. Przyciągnąłem go ku sobie i wciąż trzymając za dłoń zbliżyłem usta ku niemu. Poczułem ciepło jego oddechu, puls mi przyśpieszył. Nasze wargi się zetknęły, tym razem w dłuższym, bardziej namiętnym pocałunku. Nasza ślina mieszała się, języki szukały ukojenia ocierając się i wijąc, zaglądając w najdalsze zakamarki. Wargi przesuwały się, kąsały, ssały, sam się w tym zatraciłem do tego stopnia, że nie byłem w stanie stwierdzić, czy to ja ssałem, czy usta Patryka. Wiedziałem, że całuje równie dobrze, a może nawet jeszcze lepiej. Objął moją twarz obiema dłońmi, dotykał zarostu na twarzy, przeczesywał włosy, sycił się każdą sekundą, miałem wrażenie, że zatracił się w tym równie mocno, co ja. Nasze oddechy stały się szybsze, ruchy bardziej pewne, zachłanne. Objąłem wargami jego górną wargę, spijałem smak tego faceta, tak bardzo mi zasmakował każdy milimetr jego ust. Jego zarost drażnił moje wargi, okolice ust; uwielbiam, kiedy facet drapie mnie swoim zarostem, podnieca mnie to niesamowicie. A jego zarost drażnił tak przyjemnie. Czułem pulsowanie w całym ciele, penis wyrywał mi się pod kołdrą. Nie byłem bierny, również dotknąłem jego twarzy, pod palcami czułem jego włosy, ciepło skóry. Czułem ogarniające mnie szczęście. Jego język zaczął sunąć po moich wargach delikatniej i mocniej na przemian. W kącikach ust się zatrzymał i zaczął je ssać smakując mnie, chcąc zapamiętać najdrobniejszy szczegół. Patryk na chwilę oderwał się.
- Mateusz, ale ... to ciebie nie boli? Możesz się.. Nie chciałbym zrobić ci krzywdy albo coś - nagle powiedział nieporadnie, nieco wystraszony.
- Nie, spokojnie, już ze mną lepiej, żebra już tak nie bolą. Nie jestem umierający - "ale za to jakbym powracał do żywych" pomyślałem i uśmiechnąłem się do niego. "Czy to oznacza, że znalazłem faceta? Nie, poprawka, to on znalazł mnie.." Nieważne. I dalej przejąłem inicjatywę. Zacząłem go całować łapczywie. Poczułem nagły przypływ adrenaliny, moja ręka powędrowała ku jego kroczu, dumnie już napierającym na dżinsy. Jego oddech stał się jeszcze szybszy. Miałem nadzieję, że rzeczywiście nikt nie wejdzie i nie zakłóci nam naszej "rodzinnej"narady. Tak bardzo zapragnąłem tego faceta. Sam nikogo od dawna nie miałem, nie miałem szczęścia. "Chwila! On powiedział, że miał dziewczynę. Biseks?" Pomyślałem.
- Patryk, powiedziałeś, że miałeś dziewczynę. Jesteś biseksesm? Zapytałem nagle przerywając pieszczoty.
- Ee, nie. to znaczy... nie miałem dziewczyny. Wiesz, zawsze tak mówię, kontrolnie i zapobiegawczo. I nie.. nie jestem bi, zdecydowanie wolę chłopców. I wiesz co?
- Co ? - zapytałem zadziornie.
- Wolę ciebie - odparował i ruszył na poszukiwania moich ust. Poczułem, że jego ręka zaczęła błądzić po moim ciele, delikatnie wsunął ją pod koszulkę i opuszkami palców odszukał sutków, najpierw lewego, potem prawego. To przyprawiło mnie o dreszcz, sutki momentalnie mi się powiększyły, ciałem wstrząsnął spazm, musiałem wydać jęknięcie, bo Patryk spojrzał się na mnie
- Tak dobrze?
- Tak. Nie przerywaj, błagam - powiedziałem, a bardziej to chyba wychrypiałem, zapierało mi dech w piersiach. Pieszczoty jego ciepłej dłoni były niesamowite, po chwili dołączyła druga, delikatnie, ostrożnie, omijając obszar żeber. Po chwili poczułem ciepło na podbrzuszu, jego palce pieściły obszar w baardzo bliskich okolicach penisa. Bawił się moimi włoskami idącymi od pępka w dół. Jego pocałunki były gorące, spijałem jego ślinę, niczym nektar, krew mi szybciej krążyła w ciele. Jego smak, zapach... "Zwariuję!" pomyślałem i czułem, że jeszcze chwilę, a spuszczę się jak szczeniak z liceum. Patryk jednak wszystko jakby kontrolował. Zdaje się, że to typ nieśmiałego chłopca, ale jak tylko się go ugryzie w tyłek, to zamienia się w seksualną bestię. Hmm, chciałbym więcej jego, chciałbym spróbować całego jego ciała. Jego ręka zawędrowała niżej, przez materiał piżamy dotknął mojego nabrzmiałego do granic możliwości członka, przejeżdżał po nim ręką, aż dotarł do jąder. Czułem, jak jaja mi się podkurczają jeszcze bardziej z podniecenia, jak gorąco z jego dłoni przebija się przez materiał. Chciałem zedrzeć z siebie i z niego ubranie, byśmy stali przed sobą nadzy, bez tajemnic i skrycia...
- Chciałbym więcej, ale nie wiem, czy możemy, jesteśmy w szpitalu, ty nadal obolały.. - wyszeptał to tuż przy moich ustach odrywając się od całowania.
- Och, pragnę cię - wyszeptałem przymykając oczy.


* * *

Dwa miesiące później.

Koleś, który mnie zaatakował został oskarżony o pobicie mnie z uszczerbkiem na zdrowiu. Dostał rok. Z tego co mi powiedzieli, siedzi. Za swoją głupotę. Wyśpiewał wszystko przed policją. Jego kochać, ten niejaki Tomeczek puszczał go w trąbę z jakimś innym kolesiem. Pech chciał, że tamten jest podobny do mnie, wiec wziął mnie za niego. Jak tylko mnie zobaczył, że pracuję w tym warsztacie, stwierdził, że da mi solidny łomot. W dodatku był pod wpływem jakichś środków dopingujących. Przez swoją głupotę siedzi, ja mało co nie straciłem życia. Ale jest jedne plus całej tej sytuacji. Usłyszałem dźwięk. To domofon.
- Hej, wbijaj - powiedziałem do słuchawki. "Oto ten plus całej sytuacji. Właśnie pokonuje schody w moim kierunku" pomyślałem i uśmiechnąłem się. Moja rehabilitacja i regeneracja żeber przebiegła na szczęście szybko, nie miałem aż tak poważnych złamań, ani żadnych wewnętrznych uszkodzeń, mogłem się już sprawnie poruszać.
Zadzwonił dzwonek, otworzyłem drzwi. - Cześć kochanie - powiedziałem.
- To dla ciebie - Patryk wyciągnął w moją stronę bukiet kwiatów. Jeszcze nikt mi nie wręczył kwiatów, a tym bardziej żaden facet. Ujęło mnie to na swój sposób.
Dałem mu soczystego buziaka, kiedy już wszedł do środka. - Dziękuję.
Było już późne popołudnie, za oknami szybko robiło się ciemno. Listopadowa szarówka. Przy zapalonych świecach zjedliśmy wspólną kolację racząc się czerwonym winem. Rozmawialiśmy. Zerkałem na Patryka i cieszyłem się, że los mi go zesłał i że dane nam było się poznać. To fantastyczny facet. Potrafi mnie rozśmieszyć do łez, jak i być wsparciem w trudniejszych chwilach.
Wziąłem kieliszek w dłoń, podniosłem do góry i powiedziałem:
- Za nas, za nasze powodzenie i dalszą przyszłość.
- Za nas! - uśmiechnął się.
Wznieśliśmy kieliszki i upiliśmy po łyku, po czym Patryk odstawił swój kieliszek i wstał. Podszedł do mnie od tyłu i kazał mi dalej siedzieć. Położył swoje ciepłe dłonie na moim karku, aż przebiegł mnie dreszczyk. Przesunął je niżej na barki. Zaczął delikatnie masować. Jego ucisk był zbawienny i elektryzujący, czułem jak wzdłuż kręgosłupa przebiega synapsami impuls nerwowy, czułem jak jajka mi się podkurczają, dostałem gęsiej skórki. Nagle Patryk nachylił się i wyszeptał mi zmysłowo do ucha:
- Weźmy razem prysznic - nie miałem wanny więc tylko to wchodziło w rachubę. Wstałem i obróciłem się w jego stronę, prawą dłonią chwyciłem jego twarz i pocałowałem w szyję, tuż przy uchu.
- Chodźmy - wziąłem go za rękę i pociągnąłem ku łazience. Czułem w sobie narastające coraz bardziej pożądanie. Rozbieraliśmy się wzajemnie i w pośpiechu, jak gdyby od tego zależało nasze życie. Stanęliśmy naprzeciw siebie całkiem nadzy. Nasze kutasy też stały. Patrzyłem przez chwilę na Patryka, uwielbiam jego budowę ciała, delikatny zarys sześciopaka na brzuchu, zgrabne uda, marchewa w klacie.


Odkręciłem ciepłą wodę i weszliśmy obaj do kabiny. Zmieściliśmy się obaj, choć miejsca nie było za wiele. Woda zaczęła spływać po naszych ciałach, zmoczyła włosy Patryka mknąc dalej przez twarz i ociekając na tors. Jego włosy na klacie przylgnęły do skóry, sutki wyraźnie sterczały. Nałożyłem sobie żel pod prysznic na rękę, rozsmarowałem w dłoniach i zacząłem namydlać jego włosy. Patryk patrzył na mnie z pożądaniem, podnieceniem i oddaniem. Staliśmy blisko siebie, nasze ciała ocierały się o siebie. Namydlałem jego klatę, brzuch kierując się ku sterczącej dumnie w dole maczudze. Ręce Patryka również ślizgały się pośród piany po moim ciele; czując jego palce na swoich sutkach odpływałem z rozkoszy. Jego dłonie zataczały kręgi, nagle znalazły się na plecach masując, wcierając i zniżając się ku pośladkom. Obiema dłońmi objął je i przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Kocham twój tyłeczek. Jest zgrabny i umięśniony - wyszeptał. Jego usta były na wysokości moich, dzieliły nas zaledwie milimetry. Na lewą rękę nałożył porcję żelu. "Co dalej?" Przemknęło mi przez głowę.


Jego ręka zaczęła zagłębiać się w mój rowek. Coraz dalej, głębiej. Przymknąłem oczy, czułem że krew pulsująca w kutasie zaraz mnie rozerwie. Sam też mydliłem i pieściłem ciało tego boskiego faceta, mojego faceta. Jego pośladki nie ustępowały moim, zaokrąglone, jędrne i umięśnione widać było i czuć, że dba również i o te partie ciała.
- Odwróć się - zaordynował, uczyniłem posłusznie. Jego ręce pełne piany wylądowały na moim brzuchu, wcierał pianę w moje włoski na klacie, na podbrzuszu, by finalnie dotrzeć do podbrzusza. Zaczął figlarnie bawić się moimi włosami łonowymi, wcierał w nie pianę, masował, lekko naciskał. W moim ciele rozgrywała się istna ekstatyczna batalia, czułem jego oddech na karku. Dotarł do podstawy kutasa, ominął go i zszedł niżej. Najpierw jedną ręką, potem drugą złapał mnie za jądra. Byłem bliski utraty tchu. Delikatnie wtarł w nie pianę, a potem ręką namydlił mi kutasa, parę razy przejechał po nim góra dół ściągając mi napletek. Czułem przyjemne łaskotanie w podbrzuszu, z tyłu za to na moje pośladki napierał jego twardy fiut, wbijał mi się w rowek. Mimowolnie zacząłem się ocierać o niego. Po chwili odwróciłem się do Patryka i go pocałowałem. Ciepła woda przepływała między naszymi rozgrzanymi z pożądania ciałami, wpadała do ust, mieszała się ze śliną.


Zmyliśmy do końca żel i wyszliśmy, by się powycierać. Zrobiłem to w pośpiechu i nieładzie, nie wytarłem się do końca i tak lekko mokry wziąłem Patryka za dłoń i poprowadziłem do sypialni.
Usiadłem na skraju łóżka i przyciągnąłem go ku sobie. Stał tak przede mną, a na wysokości moich oczu prężył się sterczący kutas. Chwyciłem go jedną ręką i naciągnąłem jeszcze więcej napletka na główkę, po czym zacząłem ssać skórę, delikatnie, najpierw pomału, potem już szybciej. Językiem wwiercałem się w stronę żołędzi. Badałem i nawilżałem każdy skrawek pod napletkiem, by w końcu zsunąć napletek całkowicie i odsłonić lśniącą i pulsującą główkę jego męskości. Na czubku pojawiły się przezroczyste kropelki preejakulatu, które zlizałem delektując się smakiem mojego faceta.
Nadal trzymając za kutasa zanurzyłem go w swoich ustach, oplotłem go wargami i zacząłem językiem okrążać główkę dookoła. Zachłannie zacząłem ssać tego olbrzyma, brałem go głębiej i wypuszczałem, jednocześnie ręką ściągając i naciągając napletek, by spotęgować jego doznania.
- Zaczekaj.. bo się spuszczę - wydyszał Patryk. - Zmiana- teraz to on zaczął bawić się moim kutasem, ręką pieścił mi uda i jaja.


Naśliniał, połykał i ssał, jak szalony, jakby to był jego tlen potrzebny do życia. Drugą ręką sięgnął do mojego lewego sutka, zaczął go drażnić palcem, okrążając, naciskając i zaciskając go kciukiem i palcem wskazującym. Mój szybki oddech zagłuszał myśli, z moich ust wyrwało się jęknięcie.- Oooohh... Po chwili przestał, choć wyraźnie miał ochotę na jeszcze więcej mego kutasa. Jego usta sunęły po brzuchu, językiem dotykał włosków, zatrzymał się przy sutkach. Naślinił jeden palec i zaczął nim pieścić, drażnić mój prawy sutek, lewy zatonął całkowicie w jego gorących ustach. Językiem szturchał mnie w sam czubek sterczącego sutka, po czym zaczął go ssać.
Leżałem na łóżku i czułem, jak spadam w otchłań ekstazy. Czułem jego usta sunące po szyi, by w końcu odnaleźć moje usta. Językiem odnalazł mój, wysuwał i chował swój, jakby na zachętę do zabawy. Nie pozostawałem bierny, językiem pieściłem jego usta. Po chwili zacząłem ssać i spijać jego ślinę, czułem się silnie podniecony. Czułem jego ręce na moim ciele, sam go objąłem rękoma i pieściłem jego plecy.
- Chcesz... tego? - wyszeptał, a jego oddech był szybki i płytki.
- Taaak.



Patryk zszedł niżej i zajął się pilnie moim rowkiem, lizał go i nawilżał śliną, palcem badał nieznany mu dotąd teren mojej dziurki. To było niesamowite i najbardziej intymne doznanie. Jego palec nagle znalazł się w środku, zagłębiał się pomału, delikatnie, badając grunt i czy przypadkiem nie sprawia mi bólu. Nie, nie czułem bólu, poziom endorfin zagłuszył wszystko. Chciałem więcej, chciałem poczuć w sobie jego nabrzmiałego kutasa, chciałem by mnie rżnął, jak swoją dziwkę. Wiem, brutalny jestem, ale tak właśnie czułem, chciałem mu się poddać. Penetrując mnie, natrafił palcem na męski punkt G, czułem lekki nacisk co i rusz na prostacie. A w międzyczasie ustami ssał i obciągał mi kutasa. Byłem bliski orgazmu. Patryk wycofał się. Szybko nałożył na swojego członka prezerwatywę, splunął na palce i nawilżył moją dziurkę, po czym pomału zaczął napierać swoim sprzętem na mnie. Poczułem, jak wchodzi, delikatnie zabolało, ale bardziej przerodziło się to w doznanie przyjemności, zaczął delikatnie wsuwać i wysuwać, po czym pomału, wciąż, wsunął się do samego końca, aż po same jaja. Obserwował moją reakcję, czy nie boli.
- Jest zajebiście - odparłem jęcząc.
Patryk zaczął mnie posuwać, coraz szybciej i szybciej, jego jaja obijały się o mnie, on sam nachylił się i zaczął mnie całować. Ssał pożądliwie moje wargi, jego zarost drażnił mnie i podkręcał jeszcze bardziej bicie mego serca.


Nasze oddechy były szybkie, w rytm, w jaki mnie posuwał, a robił to solidnie, mocno. Miałem rozłożone nogi, ale Patryk podniósł się, wziął moje nogi podniósł je do góry, założył sobie na ramiona, miał lepszy dostęp, penetrował mnie głębiej.
- Zaraz... dojdę...- mój głos drżał mi i zachrypłem.
- Ja też jestem blisko - Patryk nadal mnie posuwał, nadziewał mnie swoją maczugą, dostarczał potężnych wrażeń.
- Daj..- powiedział i wyrwał mi kutasa z dłoni, bo sam sobie waliłem przed chwilą. Teraz on przejął pałeczkę. Zaczął miarowo ruszać ręką w górę i w dół, walił mi konia i posuwał jednocześnie.
Przez moje ciało nagle przeleciał skurcz, czułem gorące, elektryzujące doznanie w podbrzuszu, jeszcze chwila, jeszcze sekunda.
- Aaaaaah..! - krzyknąłem czując jak mi się palce u stóp zwijają. Z kutasa trysnęła mi gorąca sperma, raz, drugi, zdawało się tryskać i strzelać bez końca na klatę i brzuch. W tym też momencie poczułem drgania i pulsowanie w dupie. Patryk również szczytował. Nasze jęki i szybkie oddechy mieszały się ze sobą, zespalały w jedno. Widziałem, jak Patryk wygiął do przodu klatę i docisnął kutasa jeszcze głębiej mnie. Chwilę tak trwaliśmy, po czym obaj zaczęliśmy się śmiać. Patryk położył się na mnie i pocałował. Moja sperma zlepiła nasze mokre i tak już od potu ciała.



- Wariat - powiedziałem, a ręce zanurzyłem w jego czuprynie. Obaj dochodziliśmy do siebie.


* * *


Za oknami zaczęło lać, słyszeliśmy, jak deszcz bębni o szyby. Leżeliśmy nago na łóżku, już czyści po ponownym szybkim prysznicu i wysuszeni  rozmawialiśmy. Ja leżałem na plecach, Patryk obok mnie na boku, podpierał się ręką.
- Wiesz, wracając do tamtego wieczoru, kiedy, no wiesz... Ja bym nie zmieniał sprzęgła. Uważam, że twoja wajcha działa sprawnie i nie ma z nią najmniejszego problemu - powiedział uśmiechając się do mnie, a wolną ręka chwycił mnie za leżącego kutasa i potrząsnął nim lekko.
Zaśmiałem się, czułem się szczęśliwy. Znalazłem coś cennego i tego nie puszczę, nie oddam bez walki.
A tymczasem krew znów zaczęła żwawiej krążyć w nas.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje wrażenia