Powiadomienia

Witajcie drodzy Czytelnicy.
Jeśli Wam się podoba i chcielibyście więcej treści, więcej rozmaitości, więcej słów pobudzających wyobraźnię i doznania, proszę zostawcie jakiś znak w postaci komentarzy, wypełnijcie ankietę. Będzie to dla mnie znak, że warto tworzyć, a tworzę dla Was wszystkich, gdyż sprawia mi to przyjemność :)

wtorek, 14 czerwca 2016

Love and fight, cz. 2







- Przejeżdżam już przez Inchicore. Może się przejdę chwilę i wrócę do domu.
- To może razem się przejdziemy? - Maciek stał na środku pokoju, ubrany, gotowy do wyjścia, ba, do wybiegnięcia z domu niczym koń z boksu na wyścigach. Bał się, że mogą go ponieść nerwy, że powie coś, napisze, co będzie miało nieodwracalne skutki. Tego by nie chciał. Chciał zmian, ale na lepsze, nie na gorsze.
- Nie, zostań w domu. Naprawdę nie mam ochoty, bo właśnie teraz jestem w nastroju powiedzenia tobie, że masz spadać- "Aha! Użył słowa 'spadaj', a nie spierdalaj. To znaczy, że nie jest tak źle...", Maćkowi przeleciała ta myśl przez głowę i niewiele więcej myśląc chwycił plecak, zbiegł na dół po schodach, zarzucił adidasy i wybiegł z domu, jak rakieta. Postanowił, że nie da za wygraną i będzie na niego czekał w okolicach miejscach, gdzie potencjalnie zawsze Remek wysiadał. Biegnąc starał się pisać:

piątek, 10 czerwca 2016

Love and fight, cz.1




- Poza tym, wczoraj powiedziałeś wystarczająco dużo i podziękuję za cokolwiek od ciebie.
- Chodziło mi o to, że nie lubię, kiedy ty sobie tak leżysz i grasz, a w wolny weekend mam ganiać po sklepach, czuję się nie fair wtedy...
- Ja też czuję się nie fair z tym, że ty sobie jeździsz na piwo z ludźmi z pracy, czy na wystawę zwierząt, a mnie nie zabierasz nigdzie. Wnioskuję, że się mnie wstydzisz. Być może jest za co, może faktycznie jestem tak szpetny i beznadziejny - Remek spojrzał przez okno autobusu i przełknął ślinę. Czuł, że poziom adrenaliny i żalu urósł do potężnych rozmiarów. A za chwilę miał zacząć zajęcia. Musiał się opanować.
- No tak, raptem dwa razy zdarzyło mi się tak wyjść, wielkie halo, a przeważnie siedzę w domu, bo chcę być z tobą - Maciek, leżąc na łóżku w domu, trzymał gorący już telefon i odpisywał. Wkurzony był na niego, ale też i kochał i chciał dla nich obojga dobrze.
- Pierdolenie. A zabrałeś mnie gdziekolwiek, zaproponowałeś pojechanie nie wiem, do centrum, pozwiedzać? Nope.
- Poszedłem wtedy na to piwo, by nie wyjść na odludka w teamie, oni ciągle gdzieś robią wypady, a ja im odmawiałem.
- Ty nadal nie rozumiesz, prawda?