Pierwsze randki już za mną. Łatwo nie było, to wieczne słodzenie, podchody, kino, kolacje i inne pierdoły. No dobra, powiecie, że one są ważne, a jakże, są, ale na dłuższą metę takie psie podchody jak do jeża są męczące.
W pracy zapierdol, w jednej męczą kontrahenci, dupę zawracają i kręcą nosami. Ich plus, a w zasadzie mój, że płacą niebotycznie, więc się ich trzymam. Własna działalność, a w zasadzie trzy potrafi wyprać człowieka z wszelakich sił, a tu jeszcze trzeba się bawić w romantyczne ideologie, by zdobyć faceta. Ech, chyba za stary na to jestem. Ale stało się, wychodziłem swoje.
Poznaliśmy się jakieś półtora miesiąca temu, przykuł moją uwagę swoją młodością, wzrostem, krótką blond fryzurą i uśmiechem, jak z reklamy.