Pierwsze randki już za mną. Łatwo nie było, to wieczne słodzenie, podchody, kino, kolacje i inne pierdoły. No dobra, powiecie, że one są ważne, a jakże, są, ale na dłuższą metę takie psie podchody jak do jeża są męczące.
W pracy zapierdol, w jednej męczą kontrahenci, dupę zawracają i kręcą nosami. Ich plus, a w zasadzie mój, że płacą niebotycznie, więc się ich trzymam. Własna działalność, a w zasadzie trzy potrafi wyprać człowieka z wszelakich sił, a tu jeszcze trzeba się bawić w romantyczne ideologie, by zdobyć faceta. Ech, chyba za stary na to jestem. Ale stało się, wychodziłem swoje.
Poznaliśmy się jakieś półtora miesiąca temu, przykuł moją uwagę swoją młodością, wzrostem, krótką blond fryzurą i uśmiechem, jak z reklamy.
Nie powiem, oczytany i inteligenty z niego facet.
I przystojny, jak cholera. Co prawda nie wiem, jak wygląda pod spodem, nie miałem okazji jeszcze odpakować tego prezentu. Korci mnie niesamowicie, by to zrobić.
Póki co, mamy już za sobą pierwsze pocałunki, które były z początku nieśmiałe i nieporadne, ale dzięki temu przekonałem się, że jego usta są niesamowite, a język zwinny. Zastanawiam się, co jeszcze nim potrafi.
* * *
Nie, chyba nie potrafi. A może? Jako starszy facet chyba powinien mieć więcej doświadczenia. Wpierw myślałem, że chyba nic z tego nie będzie, ale przy drugim spotkaniu zafascynował mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Zabierał mnie w różne miejsca, choć kosztami się dzieliliśmy. Nie chcę dopuścić do sytuacji, że tylko on płaci. Na szczęście mogę pogodzić pracę ze studiami. On już jest po studiach, ma własną firmę, działa zawodowo, radzi sobie. Nie znamy się na tyle długo, ale jestem dumny z niego, dumny z tego, że go poznałem.
Dobrze się całuje. Jest typem lekkiego miśka, ale to mnie właśnie kręci w facetach, nie lubię wymuskanych mięśniaków nic sobą nie reprezentujących. W dodatku ma dość silny zarost. Ukradkiem widziałem, jak pod szyją, spod koszuli wyłania się nęcąca i atrakcyjna kępka włosów. Na sam widok serce mi szybciej biło, a w połączeniu z zapachem jego wody toaletowej i głosu czułem, że zaczynam się ślinić w spodniach. Nie chcę jednak niczego schrzanić, nie chcę się spieszyć.
***
Nie chcę się spieszyć. Wszystko w swoim czasie. Dzisiaj po pracy ma przyjechać po mnie. Jedziemy na Star Wars, a potem się zobaczy, może spacer brzegiem rzeki albo kolacja, ale nie szybki wypad do MacDo. Nie dziś. ostatnio mój organizm źle toleruje fast foody, leci ze mnie dalej, niż widzę.
Tak więc kino, potem spacer, już widzę księżyc nad nami, trzymamy się za rękę przez moment, czuję ciepło jego dłoni, które mnie elektryzuje, by po chwili przyciągnąć go do siebie, stanąć twarzą w twarz, poczuć jego ciepły oddech na mej twarzy. Zbliżam usta do jego warg, leniwie zwilżam językiem wargi.
Nagły hałas wybudza mnie z tej refleksji. No tak, upuściłem długopis, który trzymałem w ręku. Poturlał się po biurku i spadł na podłogę. Dobra, skończę tłumaczenie tekstu i spadam pod prysznic, do siedemnastej już niedaleko.
Punkt siedemnasta usłyszałem domofon. Punktualny jest, to dobrze.
Czterdzieści minut później siedzimy już z biletami w reku przed salą, czekamy aż poprzedni seans się skończy. Rozmawiamy o mijającym tygodniu, żartujemy. No, ludziska już wychodzą, nasza pora. Trud tygodnia, męczarnie z tłumaczeniami różnych projektów idą w zapomnienie.
Sadowimy się tuż na wprost ekranu w jednym z tylnych rzędów na górze. Reklamy mijają, zaczyna się film, na sali ciemność. Czuję w powietrzu wyraźny zapach jego wody toaletowej, zapach piżma i cytrusów, zapach prawdziwego mężczyzny. Odwracam się delikatnie w jego stronę i uśmiecham.
Chyba się zakochuję.
***
Chyba się zakochuję. Odwraca się do mnie i uśmiecha, odwzajemniam i także kąciki ust mi się podnoszą, w zasadzie same z siebie. Czuję przepełniający mnie błogostan. Oglądamy dalej,ale w następnej chwili decyduję się na odważny krok, kładę dłoń na jego udzie, czuję, jak przez jego dżinsy przebija ciepło. W momencie dostaję potężnej erekcji.
***
No i stanął mi. Jasna by to, jeden dotyk faceta, a mi już sterczy, jak kotu ogon. Jak jakiemuś szczylowi.
Po filmie poszliśmy się przejść, chciałem zaproponować wstąpienie do mnie, ale on tylko przyłożył palec do moich ust i pocałował mnie.
***
Jego usta przylgnęły do moich. Bardzo chcę iść do niego, ale wiem, jak to mogłoby się skończyć. Cholera, chcę tego i to bardzo, serce mi szybciej bije i zaczynam się pocić z podniecenia, kiedy o tym myślę, ale nie chcę, by to stało się tak o, po prostu. Chcę to zapamiętać na długo, pragnę, by to było coś więcej niż tylko zwierzęcy, męski akt zaspokojenia. Prawda jest też taka, że nigdy wcześniej tego nie robiłem, nie miałem okazji zasmakować tego dania M+M.
***
Wstałem. Ciężko było się zwlec. Wciąż z pół wzwodem idę do łazienki. Siadam na kibelku - męskie, nie męskie, z lekko sterczącym fiutem to bardziej praktyczne. On nadal sterczy. Ok, zamykam oczy, podciągam koszulkę i lewą ręką mknę ku prawemu sutkowi. Przejeżdżam nim po brodawce, delikatnie ciągnę za włoski. Dostaję gęsiej skórki, ale chcę zwiększyć doznania, zwilżam palec śliną i ciepłą, mokrą i lepką mazią dotykam sutka, który twardnieje w sekundzie, a kutas staje na baczność, jak podczas porannej musztry. Nie mam za wiele czasu, więc ślinię palec wskazujący drugiej ręki i dotykam lewego sutka, który od razu reaguje. Z gardła wydobywa się męski pochrypujący jęk. Lewą ręką dotykam swojego nieogolonego policzka, przejeżdżam dłonią po szczecinie, wyobrażając sobie, że to właśnie JEGO dłoń sunie po mojej twarzy. Kutas stoi na baczność, twardy, mierzy ku górze. Prawą ręką delikatnie sięgam jąder, dotykam, a potem łapię je w garść i ciągnę ku dołowi, skórka napletka zsuwa się z mokrej, czerwonej główki. Pojawiają się pierwsze krople preejakulatu. Palcem wskazującym lewej ręki dotykam otworu żołędzi, lepki przezroczysty płyn zaczyna się kleić.
Zwilżony palec zbliżam do nosa. Zapach faceta, zapach podniecenia. Zwilżam nim prawego sutka, potem lewego, dotykam brzucha i sunąc wzdłuż włosów nad pępkiem i podbrzuszu docieram do jaj. Najpierw delikatnie dotykam, by podrażnić, potem mocniej ściskam , tuż za jądrami naciskając na wrażliwy punkt. Prawą ręką dotykam skórę napletka drażniąc ją. Nie potrzebuję śliny, główka jest cała mokra od śluzu. Czuję jaja podciągnięte maksymalnie pod brzuch, podniecenie osiąga zenitu. Chwytam prawą dłonią trzonek kutasa i zaczyna ściągać skórkę. Góra, dół, powtarzam te czynności parę razy, aż w końcu jaja podkurczają się, czuję przyjemny ucisk w podbrzuszu, już wiem, że to teraz, tak, coraz bliżej. Tryskam mocno na zlew odchylając na chwilę głowę do tyłu. Kutas nadal pulsuje mi w dłoni, strząsam ostatnie krople spermy. Obmywam główkę ciepłą wodą i mydłem. Czas się szykować na kolejny ciężki dzień.
***
- Aaaaah! - wyjękuję i spryskuję lustro tuż nad umywalką. Cholera, ten facet wywiera na mnie większe wrażenie, niż myślałem. Nawet wytrysk mam większy i ospermiam sobie lustro przez niego. W sumie, to nie przez niego, to dzięki niemu. Z kutasa wypływają resztki spermy, dochodzę do siebie. Chwytam ręcznik i wycieram lustro. Nie chciałbym, by ktoś zobaczył zaschłe ślady spermy na nim. Wiem, że może czasem się nie zgadzamy w paru kwestiach, ale muszę to przyznać, podnieca mnie. Szczerze? Szaleję za nim! Ale nie powiedziałem mu, że go kocham. Za wcześnie. Słowa to nie wszytko. Trzeba pokazać, że się kocha, tak naprawdę kocha.
Czas na zajęcia. Chciałbym poczuć jego gorącego kutasa w swoich ustach. Dotknąć ręką jego owłosionych jaj. Przypuszczam, że ma owłosione, jak każdy facet, chociażby na parę milimetrów. Dotknąć językiem, a potem wszystko chwycić w usta.... Czuć, jak jego kutas znowu staje na baczność, jak mierzwi moje włosy ręką, kiedy na językiem badam TAM każdy skrawek jego ciała, kiedy czując szybkie tętno na jego kutasie mknę językiem w górę, docierając do wędzidełka, odciągając skórę w dól i okrążając językiem nabrzmiałą, czerwoną z podniecenia główkę i obserwując jego błogi wyraz twarzy...
Chwytam za znów sterczącego kutasa, kilka szybkich ruchów ręką i wyobrażając sobie jego tryskającego mi na twarz i szyję sam dochodzę po raz drugi. Opieram głowę o lustro ciężko dysząc. Potrzebuję kilku chwil, by dojść do siebie. Po wszystkim doprowadzam się do ładu, myję i ubieram. Czas na zajęcia. Tylko dwa wykłady dzisiaj.
* * *
Szlag by to! Walę w tynki się zbliża. Zero pomysłu, nic, totalna pustka w głowie. Chyba jakaś cholerna feministka wymyśliła to święto. Na mieście już się zrobiło czerwono i słodko, chwilami do porzygu. Chwilami zatrzymuję się na chwilę przed sklepowymi witrynami i w duchu się śmieję z kiczowatego wystroju. Cóż, sam tego nie obalę, więc mogę jedynie obserwować i biadolić w duszy. Na głos nie wypowiadam się za często, nie chcę wyjść na zrzędę. W dodatku ktoś mógłby powiedzieć "stary zrzęda". Trzydziecha na karku. Najlepszy wiek dla faceta!
Tylko co ja mam mu dać w prezencie? Nie znam go jeszcze na wskroś.
* * *
Uwielbiam Walentynki! Lubię romantyczne chwile, złapać się za ręce, przytulić, popatrzeć sobie w oczy, pocałować się. Lubię czuć szybsze bicie serca. Boję się tylko, że go wystraszę, zrażę do siebie. Zaobserwowałem, że On jest raczej sceptyczny w stosunku do tego, Walentynki to jego czerwona płachta na byka. Nie, ciotką nie jestem, ale też potrzebuję poczuć ciepło i bliskość drugiego człowieka, drugiego faceta. Jego. Może wyznam mu swoje uczucia w ten dzień? Nie, to banalne. Może nie głupie, ale banalne. Chcę mu to pokazać.
Ale prezent i tak wypadało by sprawić jakiś. Cholera, tylko jaki? Nie mam bladego pojęcia.
* * *
- Nina! Czyś ty oszalała? Tych konspektów tak się nie robi! Przypatrz się temu opisowi jeszcze raz. Widzisz to?- Nina wzięła ode mnie kartkę i zaczęła czytać. - Kurwa, masz rację. Ok, idę to jeszcze raz zredagować.- W pracy jak zwykle kocioł. Siadam przy biurku i odpalam agendę ze spotkaniami. Muszę dziś jeszcze przetrwać telekonferencję z Niemcami. Na Francję nie mam dziś już sił, rano ich załatwię. Powiem im, że dostawca ma obsuwę i tyle.
Dobra, odpalam google, wpisuję gifty dla niego i w sekundzie dostaję milion stron. Ech, nikt nie mówił, że będzie łatwo. A może jakąś wodę toaletową? To zawsze w cenie. Otwieram pierwszą stronkę. I już na niej zostaję, już wiem, co ode mnie dostanie.
* * *
Po ostatnim wykładzie biegnę na miasto w poszukiwaniu natchnienia i pomysłu na prezent.
Błąkam się w galerii handlowej, od sklepu do sklepu. Kurwa, jak baba w poszukiwaniu stanika.
Sprzedawczynie chyba czują moje poddenerwowanie albo mam na czole niewidoczny napis HELP!, które one jednak widzą. Obskakują mnie, proponują. W jednym sklepie powiedziałem, że to dla mojego partnera, laska najpierw zarumieniła się jak burak, ale zaraz potem zaczęła prezentować różne gadżety. Dobra, w końcu udało mi się zdecydować. Wypatrzyłem fajnego misia, z dość nietypowym lookiem. Brązowy, nie za duży. Przed zapakowaniem spryskam swoją wodą toaletową. Może w nocy, jak będzie sam, weźmie do rąk, powącha, poczuje mój zapach i wtedy...
Dobra, chłopie, nie fantazjuj w sklepie, bo z namiotem ciężko się chodzi po galerii, musztruję się w myślach. Miś dla misia a do tego butelka dobrego, czerwonego wina, idealne na wieczór tête-à-tête.
Czy ja powiedziałem misia? No tak, jest moim misiem. Moim? Nie, no, jeszcze nie. A może?
* * *
Dostanie ode mnie fajnego, lekko erotycznego śpioszka, taka męska pidżama z erotycznym akcentem - nie, nie z serduszkami i latającymi różowymi świnkami z czerwonymi, wielkimi ustami jak po botoksie. Mam nadzieję, że mu się spodoba.
Czy dojdzie do czegoś? Chciałbym, choć nie chcę tego spierdolić. Szkoda by było spłoszyć takiego faceta.
Wracam do domu wieczorem i zmęczony biorę tylko prysznic i zalegam w łóżku. Powinienem wyszorować kąty, bo pleśń jeszcze się przypałęta. Może jutro...
To już za dwa dni, myślę i zasypiam w sekundzie.
* * *
To dziś! Jupi! To już.... o kurwa, to już dziś... Dociera do mnie i siadam ciężko na krześle. Cieszę się, ale też i stresuję nieco. Jak będzie? Dam rade? Nie zrobię głupstwa? Jak się zachować?
Wiem, być sobą itepe itede. Tylko jak to zrobić i nie trząść się z podniecenia, strachu w obecności takiego super faceta. Przeżyję. Sam też jestem silnym facetem, nie dam się emocjom. Dobrze, że dziś niedziela, nie ma zajęć, mogę na spokojnie się ogarnąć. Hmm, przydałoby się przyciąć nieco tu i ówdzie.
Sprzątam chatę, jem szybki obiad, biorę prysznic i ogarniam się. Gdy wychodzę, spryskuję misia baaardzo dokładnie i pakuję ładnie do pudełka, owijam papierem i wstążką. Wino się chłodzi w lodówce. Na siebie też wylewam chyba z litr perfumów, układam włosy, ubieram się. No dobra, zaraz wychodzę. Staję przed lustrem, spoglądam na siebie i uśmiecham. No, przystojniaczku, do dzieła, mówię na głos i wychodzę.
* * *
Jestem w czarnej dupie! Kurwa, nawet głębiej! On zaraz tu będzie, a moje rzeczy walają się dosłownie wszędzie. Dobra, zbieram je i jednym ruchem upycham na dnie szafy. Jej na pewno nie będziemy otwierać, niech tam spoczywają, amen! Lecę do łazienki, chwytam odświeżacz powietrza, psikam po całym mieszkaniu, zapalam w pokoju wosk zapachowy. Szybki prysznic, perfumy, ciuchy. Dobra, wyglądam jak człowiek. Kurcze, nawet przystojny jestem, myślę spoglądając szybko w lustro.
Czemu mi się ręce tak pocą dziwnie i drżą? Przecież nie jestem pierwszy raz na randce.
Dzwonek! Już tu jest. Klikam przycisk na domofonie i biorę głęboki wdech.
* * *
Pukam do drzwi, otwiera. Ten jego uśmiech...rozbraja mnie i nogi mi się uginają. Wchodzę, zamykam drzwi.
Cześć, mówię i zza pleców wyjmuję lewą rękę i wyciągam w jego stronę pudełko. Dla ciebie, w okazji dzisiejszego dnia - Walentynki nie przechodzi mi jednak przez gardło.
To nie wszystko - mówię i wręczam mu także butelkę wina. Bierze ode mnie. Obserwuję. Nie wiem, czy jest zdziwiony, zszokowany, zawstydzony, czy ..może oburzony. Nie, chyba nie. Raczej wygląda na szczęśliwego.
* * *
Trzymam zapakowane pudełko i wino w drugiej ręce. Czuję się, hmm, dobrze. Nawet bardzo dobrze. Lubię dostawać jednak prezenty. To miłe, jakby nie patrzeć. W dodatku od Niego. Wziąłbym wszystko, a najlepiej Jego bym wziął. Wszędzie.
Rozbiera się, wchodzimy do salonu. Ja również wręczam mu walentynkowy podarunek.
Chwilę później siedzimy obaj na sofie i się śmiejemy. On przymierza na sobie śpiocha, idzie mu to nieporadnie, ale żartuje przy tym, nie wygląda na zażenowanego, czy zniesmaczonego.
Ja tymczasem wdycham niezauważalnie zapach z misia... Jego zapach. Jeszcze nikt mi nie dał misia spryskanego swoimi perfumami. A pachną tak intensywnie i podniecająco. Kręci mi się w głowie.
Z kuchni przyniosłem kieliszki, nalałem wina. Stukamy się i wznosimy toasty. Najpierw, jak powiedział, za skurwysynów i skurwysynki. Była to nowość dla mnie, nie słyszałem nigdy takiego toastu, ale niech będzie.
Siedzimy, rozmawiamy o wszystkim i o niczym, ale najważniejsze, że rozmowa się klei i nic nie jest na siłę. Pijemy. Po paru łykach czuję, że faluje mi w głowie. Parę razy, kiedy śmiejąc się, kładzie mi rękę na kolanie. Czuję to ciepło, elektryzuje mnie to. Włączam film.
* * *
Nie spodziewałem się, że będę się tak naturalnie czuć. Nie ma się czego obawiać! Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Parę razy kładę mu rękę na kolanie, niby to od niechcenia, ale ja wiem, że to bardziej od chcenia. Trochę się łaszę jak pies do jeża z tym, ale nie chcę zaczynać czegoś fajnego od dupy strony. Dosłownie.
A na serio czuję się dobrze w jego towarzystwie i coraz bardziej i więcej o Nim myślę.
Chciałbym zbudować coś trwalszego.
Oglądamy film. W pewnym momencie na ekranie główna bohaterka jest w SPA, On coś komentuje na temat tego, że przydałoby mu się pobyć w takim SPA, w pracy zapieprz.
Niewiele myśląc patrzę na niego i mówię, by się położył.
* * *
Patrzę na niego zdziwiony niespodziewanym stwierdzeniem, aż musiałem ślinę nerwowo przełknąć.
Mam się położyć na kocu na podłodze, chce mi zademonstrować swoje techniki masażu barków i pleców. Hmm, czyżby...?
Ok, kładę się, przymykam oczy i oddaję się w jego ręce. Po skończonym masażu nie mam siły się podnieść, tak bardzo odpłynąłem. Rzeczywiście, ma konkretny dotyk, wie gdzie dotknąć, ścisnąć, by mięśnie się rozluźniły.
Masażem mu się nie odwdzięczę, bo wiem, że tak jak on, to ja nie potrafię.
Siadamy na kanapie i oglądamy dalej. Przysuwam się bliżej niego i lewą rękę kładę mu na ramieniu. Uśmiecha się o dotyka mojej dłoni. Nie puszcza jej. Czuję w nozdrzach zapach jego perfum i mam wrażenie, że jestem na haju. Wino, On, masaż, perfumy... Czymże sobie na to zasłużyłem?
Nie ważne. On tu jest i tylko to się liczy.
* * *
Popisałem się swoimi sprawnymi rączkami, był wniebowzięty. Cieszy mnie to, lubię sprawiać mu przyjemność, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Kiedy mnie objął, poczułem, jak moje serce szybciej pompuje krew, przepełniała mnie euforia. W dodatku wino i jego zapach zrobiły też swoje. Przysunąłem się bliżej, położyłem mu dłoń na udzie. Poczułem nagły przypływ żądzy, serce przyśpieszyło rytm. Delikatnie zacząłem masować jego udo. Spojrzał się na mnie, prosto w moje oczy, więc niewiele myśląc przyłożyłem drugą dłoń do jego policzka, poczułem jednodniowy zarost, który lekko wbijał mi się w dłoń. Zbliżyłem się do jego twarzy i pocałowałem. Nie wiedziałem, czy dobrze robię. W spodniach zaczęło mi się robić ciaśniej.
* * *
Spojrzałem na niego. Buzowało we mnie zwierzęce już niemalże podniecenie. Nagle dotknął mojej twarzy i pocałował. Kiedy poczułem jego gorące usta na swoich, jeszcze cieplejszy i wilgotny język, który próbował spotkać się z moim, krew mi odpłynęła z mózgu, a dotarła chyba tylko do kutasa, bo nagle poczułem boleśnie przyjemny wzwód. Zaczął mnie żarliwiej i namiętniej całować, oddałem się temu całkowicie.
Dotknąłem prawą ręką jego włosów, zacząłem je przeczesywać, kiedy nasze języki poznawały swoje smaki i tajemnice. Jego wargi łapczywie obłapiały moje, wysuwał koniuszek języka, by lizać zarost dookoła nich, co jeszcze bardziej mnie podniecało. Poczułem na ciele jego błądzące ręce, próbował zdjąć mi koszulkę, pomogłem mu, by szybciej pozbyć się zbędnego balastu. Sam niemalże zdarłem z niego koszulę, podejrzewam, że chyba nawet urwałem jeden guzik. Spojrzałem na jego owłosiony tors, czerwone sterczące sutki, moje także były naprężone. Łapczywie zacząłem poznawać dłońmi jego ciało. Zacząłem całować jego podbródek, kąsać wargi, językiem zjechał na linię brody. Z jego ust wydobył się basowy jęk, jego tętno na szyi było przyspieszone, tak jak i moje zresztą...
* * *
Półnadzy całowaliśmy się, jak szaleńcy. Kutas stał mi na baczność i boleśnie wrzynał się w rozporek. Chciałem jak najszybciej pozbyć się spodni, Swoich i jego. Moje ręce powędrowały do suwaka jego dżinsów, widziałem pokaźne wybrzuszenie. Odpiąwszy guzik zatrzymałem rękę na rozporku i spojrzałem mu głęboko w oczy i z drżącym, łamiącym się głosem powiedziałem
* * *
- Chcę cię poczuć, zasmakować całego - to mówiąc trzymał swoją dłoń na moim kroczu, przyciskał do mojego kutasa, który próbował się wydostać. "Tak! Bierz go całego, po same jaja, zliż każdą kroplę, ssij, łykaj, krztuś się", myślałem. Przymknąłem na sekundę oczy i kiwnąłem głową, pomogłem mu rozpiąć rozporek. Myślałem, że to już nigdy się nie stanie. Podniosłem się, by ściągnąć spodnie, pomógł mi się ich pozbyć. W pośpiechu zrzuciłem także skarpetki. Zostałem w samych bokserkach, z odznaczającą się twardą wieżą i napęczniałymi jajami. Przysunął swoją twarz do czubka kutasa, poczułem przez materiał jego ciepły oddech, kiedy nosem wciągnął zapach i gdy wbił się ustami. Ręką pieścił jaja, uda. Na bokserkach pojawiła się mokra plama jego śliny, mojego śluzu. Nagle złapał obiema rękoma bokserki i powoli zaczął ściągać je ze mnie. Zostałem wkrótce taki, jak mnie stworzono, cały nagi i napalony. Dotknął ręką mojego podbrzusza, aż cały zadrżałem i zacząłem dyszeć.
* * *
Co za kutas! Gruby i długi, wystarczający. Ogromny! Tak zajebiście pachnie. Pieściłem ręką jego owłosione jaja, czułem, jak dwie kule przesuwają mi się w dłoni.
Kutas prężył się i pulsował, widziałem każdą żyłkę. Dotknąłem go prawą ręką, sterczał na baczność twardy jak skała. Pomału zsunąłem napletek, moim oczom ukazała się czerwona, mokra i czekająca na mnie główka. Sekundę później nasunąłem napletek i spojrzałem na jego twarz. Chciałem wiedzieć, że mu się podoba i mam kontynuować. Ujrzałem jego aprobatę, jego ręce znalazły się na mojej głowie, pieściły mnie, przeczesywał włosy i dyszał. Wysunąłem język i dotknąłem nim napletka, trzymając wciąż kutasa przytrzymywałem skórkę, by się nie zsunęła, a sam językiem wwiercałem się wgłąb nieodkrytych miejsc. Poczułem jego słodki dość smak, a pachniał jeszcze bardziej podniecająco. Językiem zacząłem okrążać pod napletkiem główkę, drażniłem wędzidełko. Odpływałem, nie kontrolowałem już umysłu.
* * *
Jego język szalał na żołędzi, zacząłem głośniej dyszeć, cholernie mi się to podobało, sprawy przybrały właściwy tor. Biodra same jakby zaczęły się podnosić i opadać. Nagle poczułem, jak zsuwa pomału napletek i odsłania czerwony i naprężony czubek kutasa, by po chwili nadziać się na niego ustami. Zaczął ssać główkę, po chwili zaczął głębiej go połykać, pomalutku dotarł aż do samych jaj. Przyśpieszył ruchy. Byłem tak napalony, że miałem wrażenie, że zaraz się spuszczę, ale nie, jeszcze nie teraz, jeszcze nie...
Nadziewał się ustami i wysuwał, nie zaniedbał żadnego skrawka mojego kutasa, ręką pieścił jądra, delikatnie je uciskał, muskał mnie tuż za jajami, co potęgowało doznania. Czułem jak jego język oplata się na kutasie, jego usta zasysały, działał niczym pompa.
Chwyciłem jego głowę i odsunąłem, na serio nie chciałem jeszcze trysnąć.
* * *
Smakowałem jego kutasa, połykałem w całości, pulsował pod każdym moim dotknięciem, wargami mocniej obejmowałem trzonek, pieściłem jądra, masowałem podbrzusze, wiem, że to potęguje wrażenia, a przynajmniej u mnie. Chciałem więcej, dłużej. Chciałem, by mi trysnął wprost do gardła, by zalał mnie gorącą spermą, chciałem jej zasmakować i spić do ostatniej kropelki.
Nagle odsunął moją głowę i powiedział
* * *
- Teraz moja kolej - przysunąłem go do siebie i zacząłem łapczywie całować, przyciągnąłem go na kanapę, kazałem mu usiąść, a sam zacząłem go rozbierać, Pospiesznie zdjąłem spodnie i ujrzałem wilgotne granatowe bokserki. "Mam nadzieje, że ten kutas smakuje tak wybornie, jak się prezentuje przez materiał", pomyślałem. Był całkiem okazałych rozmiarów. Pozbawiłem go w mig gatek, i przez sekundę wpatrywałem się jak zahipnotyzowany w jego kutasa. Miał grubszego niż ja. Chwyciłem w dłoń i w tym samym momencie usłyszałem jego jęk. Zacząłem posuwać ręką góra dół, po chwili wziąłem go o ust. Cała główka pokryta była już ciepłym śluzem, smakował jak prawdziwy facet. Zacząłem ssać i pompować. Językiem wciskałem się w otwór, drażniłem wędzidełko, całą główkę, moje usta krążyły po całym kutasie, łapczywie pochłaniając, smakując i drażniąc każdy kawałek. Ledwo jednak mi się mieścił w ustach, jego grubość była imponująca. Podczas, gdy ustami obrabiałem mu kutasa, rękoma zacząłem pieścić jego sutki. Okrążałem je, brałem w palce, ściskałem.
- O fak... - usłyszałem. "O tak, fak to dopiero będzie". Ssałem jego kutasa, ślina mi wypływała kącikiem ust. Naśliniłem palec prawe ręki i zacząłem masować mu rowka, zacząłem okrążać i naciskać delikatnie na jego dziurkę. Zsunął się bardziej z kanapy, jakby ułatwiając mi dostęp. Podwinął nogi do góry, wystawiając mi zachęcająco swój skarb.
* * *
W zwierzęcym amoku chciałem, by mnie lizał, ssał, by mnie zerżnął i traktował jak swoją dziwkę. Z podniecenia krew szalała w moim ciele. Dyszałem, jęczałem, chciałem więcej, byłem bliski obłędu.
Nagle poczułem jego oddech na swojej dupie. jego język zaczął błądzić w czeluściach.
"Dobrze, że się tam ogoliłem", przemknęło mi przez myśl. Zaczął nawilżać nim mój rowek, począł się wwiercać. Poczułem falę dreszczy na moim ciele, to było wyśmienite! Ręką trzepałem nieznacznie konia, nie chciałem jednak się spuścić tak od razu, choć byłem już bliski tego. Jego mokry i gorący język wchodził we mnie i wychodził. Widziałem, z jakim zaangażowaniem i oddaniem to robił, zapragnąłem go jeszcze bardziej. Zapytał się mnie, czy chcę tego.
* * *
Tak. A ty? - odparł na moje pytanie. Obaj wiedzieliśmy, że to było tylko retoryczne pytanie, obaj tego chcieliśmy, dwa napalone samce, nie było już drogi odwrotu. Wstałem i poszedłem do biurka po gumki, szybko zerwałem sreberko i założyłem na kutasa. Splunąłem na dłoń i zwilżyłem jeszcze bardziej jego dziurkę. Położył się na plecach, nogi podwinął do góry, bym miał lepszy dostęp.
Skierowałem kutasa wprost do wejścia i naparłem. Napotkałem opór, ale udało mi się wejść, widziałem jego mały grymas, kiedy wchodziłem.
- W porządku? - zapytałem.
- Tak - odparł - Nie przestawaj.
Pomału zacząłem zagłębiać kutasa coraz dalej, aż w końcu wsadziłem całego. Zacząłem delikatnymi ruchami frykcyjnymi, by po chwili przyspieszyć. Nasze oddechy i pojękiwania mieszały się ze sobą. Zacząłem w końcu ostro go posuwać, rżnąć, jak dziwkę, aż jaja mi się obijały. Jedną ręką pieściłem jego sutki na zmianę, drugą przytrzymywałem nogę, drugą oparłem na swoim barku.
Na mojej twarzy zaperlił się pot, on również, jak zauważyłem, był mokry. Oczy miał przymknięte, ale obserwował mnie, patrzył, jak go rypię. W pokoju pachniało samcem, wino, perfumy, zapach naszego potu. Podniecało mnie to wszystko, jak cholera. posuwałem go w szalonym tempie.
* * *
Jego kutas penetrował mnie głęboko, czułem go w sobie, napierał na pęcherz i prostatę, miałem wrażenie, że się zeszczam zaraz, ale było mi dobrze.
Nadziewał mnie na swoją pałę, jak jakiegoś indyka. Rozłożyłem nogi po jego bokach, on się nachylił i zaczęliśmy się brutalnie całować, kąsaliśmy swoje wargi, nasze języki wirowały, ślina wyciekała nam z ust. Jeden pragnął drugiego coraz bardziej. Rękoma pieściłem go po plecach, pośladkach, na tyle, na ile mi ruchy pozwalały. Chciałem go docisnąć do siebie, bliżej, głębiej. W pokoju słychać było nasze ciężkie dyszenie i obijanie się dwóch ciał. Pachniało zdecydowanie zwierzęcym seksem. Jego kutas napierał na mnie, drażnił prostatę, mój własny drągal sterczał wciąż na baczność.
- Nie...mogę...zaraz dojdę... - wydyszałem. Chwyciłem kutasa i zacząłem mocniej i szybciej walić w rytm jego posuwania. W kolejnej sekundzie mięśnie zwieracza zacisnęły się na jego kutasie i poczułem, jak podbrzusze, przebiega przyjemny prąd. Chwilę póżniej z kutasa tryskała mi sperma na wszystkie strony. Strzeliłem sobie prawie pod brodę. Moim ciałem targał spazm. Wydałem z siebie basowy ryk. Widziałem, że on szybko się wycofał.
* * *
Widok jego orgazmu był niesamowity, czułem, jak na kutasie zaciskają się mięśnie jego zwieracza.
Wyszedłem z niego, ściągnąłem szybko gumę i rzuciłem ją w kąt.
Chwyciłem kutasa i zacząłem ręcznie go symulować szybkimi ruchami. Zbliżyłem się od jego twarzy, chwyciłem lewą ręką za brodę i skierowałem kutasa do jego ust. Wyciągnął język i wciąż dysząc oblizał główkę. Wepchnąłem mu go do ust i gdy tylko poczułem jego gorące wargi i niecierpliwy język, jaja mi się podkurczyły.
Łapczywie i gwałtownie spuściłem mu się do ust, w momencie wytrysku odchyliłem głowę do tyłu, poczułem w stopach skurcz. Po chwili spojrzałem na niego, widziałem, że połyka moje nasienie. Sprawiał wrażenie spragnionego, jakby nic nie pił od bardzo dawna. Wyssał ze mnie wszystko do końca, do ostatniej kropelki. Ostrożnie wyjąłem kutasa z jego ust. On się uśmiechnął i językiem zwilżył albo też i przetarł wargi, nie miałem pojęcia, ale czułem się wspaniale. Patrzyłem na niego, wciąż klęcząc nad nim, po czym schyliłem się i pocałowałem go. Poczułem lekko słonawy smak spermy i jak zazwyczaj niekoniecznie to lubię, tak teraz mi to nie przeszkadzało. Czułem, że trafiłem na właściwego faceta.
* * *
Obaj byliśmy spoceni, ja dodatkowo ospermiony i spełniony.
Położył się na mnie, obaj próbowaliśmy złapać oddech i uspokoić szybkie bicie serc.
Leżeliśmy tak jakieś dziesięć, może piętnaście minut, po czym zaciągnął mnie pod prysznic. Ciepła woda zraszała nasze nagie ciała, Nalałem trochę żelu na rękę i zacząłem go namydlać. Jeździłem ręką po plecach, barkach, pod pachami, zanurzyłem się między jego pośladkami, by finalnie wmasować pianę w jaja i kutasa. Poczułem, że pęcherz jednak nie żartował, na serio chciało mi się sikać. Nigdy tego nie próbowałem, ale...
* * *
Poczułem nagle ciepły strumień na swoim kutasie. Spojrzałem w dół. Tak, dobrze mi się zdawało. Trzymał swojego na wpół wzwiedzionego siurka i sikał na mnie.
To było niespodziewane i... podniecające zarazem. Odwzajemniłem się tym samym, kiedy on się schylił i zaczął spijać wszystko. Widok ten spowodował u mnie powrót podniecenia, kutas zaczął stawać znowu na baczność. Nie spodziewałem się, że tak mnie może sikanie podrajcować, a w szczególności widok faceta klęczącego. Sam chciałem tego spróbować, więc szybko uklęknąłem i uchyliłem usta. Smakował winem, wymieszanym z wodą z prysznica, która wciąż leciała. Zacząłem się masturbować na nowo. Po chwili poczułem jego dłoń na mojej głowie, która przymusiła nie, bym wziął jego kutasa do ust. Nie wahałem się ani chwili. Czułem, jak ten taran znowu staje się twardawy. Ssałem i nabijałem się ustami jeszcze szybciej niż poprzednio. Mój kochanek zaczął poruszać biodrami do przodu, zaczął rżnąć mnie w usta. Teraz to ja byłem tym uległym, a on panem. Nie wiem, czy on naprawdę taki jest, mały zboczuszek, czy to wpływ alkoholu. W sumie, mało istotne to było, podobało mi się. Ostro mnie posuwał w ustach, momentami aż się krztusiłem, nie spodziewałem się, że tak ostro skończymy.
Po chwili poczułem w ustach gorącą, lepką ciecz, z góry dobiegło mnie ponowne westchnięcie. Spuścił mi się bezczelnie w usta, część spermy połknąłem przypadkiem, część mi wypływała kącikiem ust i spływała po brodzie.
Zacząłem mocniej drażnić swojego kutasa, ręka pracowała niczym tłok. Chwilę później sam doszedłem ciężko dysząc, na wpoły krztusząc się spływającą mi do gardła resztką spermy, jego spermy. Uklęknąłem i oparłem się czołem o jego podbrzusze, tuż nad opadającym pomału kutasem. Próbowałem złapać oddech. Gorąca woda potęgowała wrażenie bliskości omdlenia.
* * *
To ja przejąłem teraz kontrolę, ja go posuwałem w usta. Spił moje nasienie, niczym arkę przymierza.
Po wszystkim umyliśmy się finalnie, osuszyliśmy i wróciliśmy do pokoju.
Kiedy leżeliśmy na kanapie i zerkaliśmy na film, który włączył, usłyszałem
- Zostań
- Jestem przecież
- Nie, zostań na noc - po czym oparł głowę na moim ramieniu i... zasnął. Chwyciłem pilota, wyłączyłem wszystko, delikatnie nakryłem nas kocem i trzymając go wciąż w swoich ramionach zasnąłem.
* * *
- Gdzie to kurwa jest?!
- Co? Uspokój się, pewnie jest u logistyków na biurku już - powiedziała Marta - Co cię ugryzło? Od rana chodzisz, jakby trzmiel cię dziabnął w jaja
- Nie...nic - odparłem. Gówno prawda. Od dwóch dni milczał. Odkąd wyszedł ode mnie wtedy rano, nie odezwał się. Nie reaguje na moje wiadomości, nie odbiera połączeń. O co u kurwa chodzi?!
Mam dzisiaj milion spotkań i chyba z trylion telefonów do wykonania, muszę też pozyskać nowych klientów, bo tu i ówdzie kończą mi się kontrakty. Muszę to przeżyć jakoś.
* * *
Wróciłem do domu. Usiadłem na kanapie i zacząłem się wpatrywać w ścianę. Cisza panująca w domu wprawiła mnie w trans. Analizowałem, co się własnie wydarzyło. Chwyciłem list, który zostawiłem wczoraj na blacie i jeszcze raz go przeczytałem:
"Z przyjemnością chcielibyśmy Pana poinformować, bla, bla, bla, posada czeka na Pana. Kiedy możemy się spodziewać Pańskiego przyjazdu?
Prosimy o niezwłoczną odpowiedź"
List z Niemiec, z jednego szpitali, do których uderzyłem jakiś czas temu o staż. Niezłą kwotę mi zaproponowali, warunki przeprowadzki, mieszkanie, zwrot za podróż, w dodatku mogę tam kontynuować naukę Chciałem jechać, ale...
No właśnie, jest ON. Coś czuję do niego. Chyba. Ale... Nie wiem.. Boję się. Boję się, że to może za daleko poszło. Chyba nie powinniśmy iść wczoraj na całość. Muszę to wszystko przemyśleć.
Uwaliłem się na łóżku i rękoma zakryłem twarz. Było mi wstyd i chciało mi się płakać.
Pod wieczór dostałem wiadomość od niego, pytał się, jak się mam i co porabiam. Już chciałem coś odpisać, ale po chwili zawahałem się i skasowałem wiadomość. Wyciszyłem dźwięki i odłożyłem komórkę. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, obudziłem się mętny następnego dnia. Była już prawie dziesiąta. Miałem wolne, jedyne co musiałem, to iść na jakieś zakupy, bo w lodówce świeciło pustkami. Nie miałem ochoty na nic. Musiałem się na coś zdecydować.
Te jego oczy.. głos... uśmiech i dotyk. A seks z nim...Eh. Chyba boję się trwalszego związku, przeraża mnie to.
Muszę się na to odważyć i powiedzieć mu wszystko.
* * *
- No, nareszcie! powiedziałem na głos siedząc w salonie, kiedy zobaczyłem, kto do mnie napisał.
Mamy się spotkać dzisiaj o osiemnastej w pubie na mieście.
Kiedy przybyłem na miejsce, on już tam czekał. Lekko się uśmiechnął, kiedy mnie dostrzegł. Miałem wrażenie, że to był nerwowy tik bardziej, niż szczery uśmiech. Nie podobało mi się to.
* * *
To jest trudniejsze, niż myślałem. Czuję, że pocę się, jak mysz pod miotłą.
Ale muszę mu to powiedzieć, zasługuje choć na tyle. Zamawiamy po piwie.
* * *
Wróciłem do domu po jakiejś godzinie. Zły, ba, nawet wkurwiony i przygnębiony. Ale byłem głupi i naiwny! Kurwa, znowu! Poprzedni mnie wydymał i poszedł w tan, teraz dzieje się to samo. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Jedzie do Niemiec, bo dostał pracę i nie wyobraża sobie związku na odległość i tak będzie lepiej dla nas, zanim to pójdzie o krok za daleko. Pierdolenie kotka za pomocą młotka! Czułem, że się wystraszył. Szlag by to, a tak liczyłem, że znalazłem w końcu godnego partnera a tu chuj!
No nic, zajmę się pracą, domem, swoim ogrodem, bo leży odłogiem, zaniedbany. I znowu przeproszę się z prawą ręką i redtubem.
Póki co, nie szukam mężczyzny. Niech teraz sam mnie znajdzie jakiś sensowny i stabilny emocjonalnie.
* * * *
No my tez już pierwsze randki mamy za sobą już dawno.Zapraszamy na naszego bloga MALCIKI
OdpowiedzUsuń